Tuesday, August 31, 2010

Polski nord cap

North Cape (po Norwesku: Nordkapp)
No tam jeszcze nie byłem i sam nie wiem kiedy będę.
Marzena jak większość kobiet jest zdecydowanie ciepłolubna i nordyckie eskapady jej nie interesują. Nawet argument że miała by do pochwalenia się na Naszej Klasie fajne zdjęcia na nią nie działa - pewnie zdaje sobie sprawę iż na jej koleżankach większe wrażenie zrobi banalny piasek Tunezyjskich plaż niż niepowtarzalny urok najdalej na północ wysuniętego skrawka Europy.

Więc krakowskim targiem odwiedziliśmy najdalej na północ wysunięty skrawek Polski.
Trudne to nie było, będąc na wypoczynku w Jastrzębiej Górze wystarczyło dziesięć minut spaceru, a raczej slalomu między tłumami wczasowiczów, sklepikami z "atrakcjami" turystycznymi, tudzież z ulicznymi wysysaczami grosza by odwiedzić to miejsce.



Monumencik raczej banalny.


Myslę że można było wykombinować coś ciekawszego, te od wielu lat na betonowych cokołach układane kamienie, z płytą o odpowiedniej dla miejsca inskrypcji już mi się zdecydowanie przejadły.
Zdrugiej strony na prawdziwym North Cape jest równie banalny a o niebo bardziej pretensjonalny pomnik w kształcie globusa. Więc to chyba nie znak miejsca ale miejsce samo ma dla mnie taką magnetyczną moc?

Friday, August 27, 2010

Gdy Diabeł mówił dobranoc

Jest takie miejsce w Polsce w którym Diabeł mówi dobranoc...
Bynajmniej nie jest to jednak jakaś zabita dechami dziura typu Warszawy, ale leżąca w samym centrum Polski Łęczyca.
Gdzie indziej znajdziecie tak ślicznie iluminowaną sadybę samego Diabła?!

W trasę wyruszyliśmy pod wieczór, jakoś mimo wszystko wolę jechać nocą ale na luźniejszych nieco trasach, niż w dzień wypatrywać kiedy jakiś idiota wyprzedzający na trzeciego wyśle mnie i moich najbliższych do krainy wiecznych wędrówek.

W Łęczycy byliśmy tuz przed północą...
ależ klimat!

Nie ma tu tzw. nocnego życia - czyli ogródków piwnych zasiedziałych przez patafiaństwo które wolało by chlać piwo w domu przed telewizorem, ale musi siedzieć w ogródku bo to jest bardziej trendy...

Są za to uroczy zakochani, spacerujący wyludnionym starym miastem, jest cisza, półmrok, mrok, gra świateł i cieni...jest miejsce dla wyobraźni i marzeń.

jesteśmy w końcu także i my...


Kim jest Boruta...
Według naszych chrześcijańskich mniemań jest Diabłem, choć w zasadzie to żaden z niego piekielnik a zwykły swojski, kumpelski demon leśny.
Dla mnie szczególnie bliski z Dwóch powodów:
Moja najbliższa rodzina, to Boruty właśnie!

A Boruta... w starosłowiańskim boruta to sosna.
Bór, borealny...ten sam źródłosłów.
czy ktoś mieniący się typem borealnym (jak ja) może nie lubić Boruty?!


Boruta nim został Diabłem, był takim swojskim leśnym Faunem,
może nawet miał, pośród leśnych istot, status kogoś na kształt greckiego Pana - tedy jeszcze bliższy mi jest, gdyż Pan to pierwowzór dla koziorożca!
Ale nie fantazjujmy.
Boruta był duchem lasu, opiekunem leśnych zwierząt roślin i innych taksonów przez Linneusza nieskatalogowanych a przez to pomijanych w oficjalnej nauce. Był też opiekunem ludzi w lesie i z lasu żyjących, drwali, zbieraczy, myśliwych...


No ale nadeszło chrześcijaństwo...
To co było przed, uznano za wymysł Szatana a leśne duszki zyskały status demonów.
Czy było to mądre?
Według naszych dzisiejszych kryteriów z pewnością nie, ale nie myślmy o czasach tysiąc lat wczesniejszych za pomocą obecnych myślowych schematów.
Zwłaszcza że co najmniej połowa współczesnych standardów w myśleniu z całą pewnością zostanie uznana za bezmyślność w przeciągu najbliższych 100 lat - czy za tysiąc lat ktoś jeszcze będzie myślał o naszych myślach...nie myślę...

Z biegiem lat, ci którzy wiedzieli o prawdziwej naturze Boruty, przy pomocy szeptanej propagandy, z Diabła który czycha na nasze dusze, uczynili z Boruty Diabła szlachciurę, opoja (znów się Pan kłania), rubasznego czerepa i Brata Łatę.
I z takim wizerunkiem przeszedł do tradycji, dziś jest najpowszechniej znanym w Polsce Diabłem. dziś jest Diabłem który ma swoje muzeum!

Warto odwiedzić to muzeum za dnia, ale i warto odwiedzić Łęczyce nocą!

Monday, August 23, 2010

Węsiory

Rany, ale dawno nic tu nie pisałem...
Na szczęście jest jeszcze urlop - od pracy w pracy i od pracy w domu i od domu i od innych codziennych obowiązków.
A jak jest urlop to i jest czas by co nieco zobaczyć.
Myślę że wykorzystaliśmy z Marzeną ten czas do ostateczności.
A oto jedna z naszych przygód.

WęsioryKamienne kręgi cmentarza Gotów.

Przyznam iż kamienne megality działały na mnie magnetycznie odkąd pamiętam. Niestety póki co nie udało się przedsięwziąć wyprawy do Bretanii, aby zobaczyć to co najświetniejsze.Węsiory z cała pewnością z kultura megalityczną wiele wspólnego nie mają, a że także posługiwali się kamieniami - a niby czym mieli?Kurhany czy kamienne kopce, nieodmiennie kojarzą mi się z wędrowcami stepowymi.To ze pochówków w jednym miejscu było wiele, świadczy wyłącznie o tym ze koczownicy posiedzieli w tym miejscy dłuższy czas - wcale się im zresztą nie dziwię, bo okolica piękna.Żyzne moreny, porośnięte borem w okolicy jeziora - siedlisko doskonałe - prawdopodobieństwo iż jakiś nieprzyjaciel znajdzie to miejsce raczej niewielkie, a w razie potrzeby miejsc do obrony nie brakowało.Ciekawe czemu sobie stąd poszli?Czy było to wyjałowienie siedliska, czy może zanik zwierzyny łownej, czy też raczej kuszące wizje terenów bardziej "ucywilizowanych", z lepszą (jak byśmy to dziś nazwali) infrastrukturą?w końcu dwa tysiące lat po Gotach my także nadal wędrujemy w poszukiwaniu terenów bardziej "cywilizowanych" i z lepszą infrastrukturą.W każdym razie ... jesteśmy tu.




Miejsce to upatrzyli sobie New Ageowcy jako obdarzone szczególną mocą.
Jakos w te "szczególne moce" specjalnie nie wierze, z drugiej jednak strony, na pewno są miejsca w których czujemy się dobrze i takie w których czujemy się źle.
Łatwo sobie wyobrazić kapłanów dawnych kultów, którzy właśnie w ten sposób "na cuja" lub "pozaorganoleptycznie" wybierali miejsca w których miały powstać świątynie, cmentarze, czy miejsca zgromadzeń!
Nie od dziś wiadomo, że na Wawelu odpoczywamy, nawet podczas morderczych seansów zwiedzania, tak samo na Akropolu, czy Watykanie - póki jesteśmy tam, zmęczenia nie ma, pojawia się dopiero gdy dane miejsce opuścimy.

Poobserwujmy nasze zwierzęta - gdzie sypia kot? - no to tam gdzie sypia kot, my także wyśpimy się świetnie, a tam gdzie nie sypia...no cóż - teraz już wiecie czemu rano jesteście niczym na ciężkim kacu?
Zarzuciliśmy zmysł obserwacji na rzecz bzdurnego przekonania o tzw racjonalności zachowań i jesteśmy niczym głupiutkie dziecko co to dla zasadny na złość mamie marznie w uszy.



Dawniej ludzie byli jednak o rząd wielkości mądrzejsi.
Z drugiej strony mieli zdecydowanie większe pole manewru, usytuowania ich domostw, nie określały rygorystyczne przepisy budowlane i plany zagospodarowania terenu.




Poza New Ageowcami królują tu także miłośnicy przyrody - bo Węsiory to także rezerwat porostów - ale o tym w innym miejscu.


Ku przestrodze - coś dla zbieraczy "pamiątek"
- przez Marka Twaina zwanych "dostojnymi padalcami"
chodzi o tych co to muszą zabrać kamyczek na pamiątkę...

Poczytajcie tylko ile was może spotkać nieszczęść jak to zrobicie!


Sam (przyznam bez bicia) także byłe zbieraczem "pamiątek" do czasu.. do czasu gdy...
wcale nie zostałem dotknięty jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem - po prostu kiedyś dowiedziałem się o tym jak sprytni Grecy co jakiś czas dowożę nowe porcje wapiennego kruszywa na Akropol, po to by turyści mieli co zabierać na pamiątkę...

Jeśli więc macie w domu jakieś "autentyczne" kamyki z miejsc które odwiedzaliście można z dużą dozą pewności przyjąć że pochodzą one z ... pobliskiego kamieniołomu.

Z drugiej strony, wyjście na frajera choć jest o wiele bardziej prawdopodobne niż upadek cegłówki w drewnianym kościele na głowę zbieracza pamiątek, czym straszą nas "strażnicy starożytności", może do wszystkich nie przemawiać, zatem postraszenie zapewne też jest potrzebne.

A wracając do mistycznego obszaru...
poczytajcie sami.

Ba jest nawet "druid" w stosownej opończy i z butami nike na stopach - jak wiadomo nike to firma która produkowała obuwie dla druidów na długo przed wynalezieniem druku...
Podobno Aleksander Macedoński swoje podboje zawdzięczał butom tej firmy (złośliwi mówią iż to zapach obutych w nie stóp żołnierskich odstraszał słonie - ale nie należy dawać temu wiary). Jest oczywistą oczywistością że buty nike były odwiecznym strojem służbowym druidów i tyle.

No więc stoi ten druid i peroruje energoturystom jakie to dobrodziejstwa na nich właśnie spływają ze stref astralnych...

A turystki łażą po kamulcach i się ta energią ładują...
Podobno - takoż rzecze druid - tych kamieni jest tyle co widocznych z tego miejsca gwiazd na niebie (ciekawe jak ustalili dioptrie - bo ja na ten przykład, swoimi krótkowzrocznymi oczyma nie dostrzegam przynajmniej 1/3 tego co widzi na niebie mój dalekowidzący kolega...?)
No wiec miejsce to było kalendarzem astralnym bo każdej gwieździe był przypisany stosowny kamień, i każdy Got miał swoją gwiazdę i na takim kalendarzu można mu było spokojnie przyszłość przewidzieć... albo zginie na wojnie, albo się ożeni - itd. nawet dziś ilość opcji życiowych wcale nie jest taka znów wielka i tylko od przemyślności wróżbity zależy by dobrać odpowiednią wróżbę do odpowiedniego człowieka.


Inna sprawa iż funkcje kalendarzowe tego typu miejsc narzucają się, same - wystarczy dwoma kamieniami zaznaczyć linię na której wstaje słońce określonego dnia roku - przesilenia, równonocy, lub innych ważnych dla społeczności dat (siew) by mieć niezawodny kalendarz. A dokładniejszy i tak nie był wówczas nikomu na nic potrzebny.


Miejsce cudowne - może nie ze względu na niezwykłe moce, na pojawianie się UFO, czy innych zjawisk paranormalnych - miejsce cudowne swoją urodą, swoją ciszą i spokojem. Miejsce w którym czuje się upływ czasu, przemijanie pokoleń i w którym człowiek nabiera dystansu do siebie, do swoich codziennych spraw i zagonienia.

Miejsce które warto odwiedzić...
a potem w zagonieniu, gonić samochodem pomiędzy innymi zagonionymi użytkownikami dróg, by zdążyć na czas, bo poza Węsiorami istnieje cały świat, który narzuca nam swoje tu i teraz z bolesną dosłownością...
Nikt na stołówce z obiadokolacją czekał na nas nie będzie!

Posted by Picasa