Thursday, March 29, 2012

Via in solis

Nie cierpię samochodów. 
Blaszanych puszek, opętanych demonem prędkości, mijających z hukiem a bezmyślnie
okoliczne krajobrazy.
Czy podróż samochodem to w ogóle podróż? 
Czy też tylko przeskakiwanie z miejsca na miejsce, 
niewiele różniące się od przerzucania kanałów w ogłupiaczu, 
czy klikania w internetowe linki...? 

(Ps. latanie samolotem ma tyleż samo uroku, kilka pierwszych razów ekscytuje przeciążeniami, widokami a potem... klik i nowe okno...)

Ale to nie znaczy że nie pociągają mnie... drogi! 
o ileż były by piękniejsze gdyby nie jeździły po nich samochody...

Droga to obietnica, nikt nigdy nie wie co spodka go w drodze. może wspaniała przygoda, może tylko trud i zmęczenie, czasami będąc w drodze spotkać możemy na niej Jezusa 
(A kto spotka Jezusa jadąc samochodem? 
przemknie mimo, zasmrodzi Mu nos spalinami, w oczy sypnie piachem i NIC nie zrozumie).



Wczesny ranek, bardzo wczesny, 
droga jest obietnicą 
wschód słońca to także obietnica
kto wie co zdarzy się do wieczora?
Bardzo chce się żyć.

2 comments:

przemijanie said...

i przestrzeń
i czas,
i by nie zatrzymać się w pół drogi
i nic, że kręta bywa,
i nad urwiskiem wiedzie,

ale przede wszystkim pojawia się radosna iskierka w oczach, gdy w podróży przez życie towarzyszy droga nam osoba :-)

makroman said...

otóz